Wizyta mojej mamy w Warszawie uświadomiła mi jak bardzo czuję się samotna. I jak bardzo jest mi źle. Zdałam sobie sprawę z tego, że brak mi bliskości, a jednocześnie tak bardzo się jej boję. Że to, co widziałam dla siebie jako plan na „za rok, może dwa” teraz nie jest nawet jedną z wielu opcji.
Wysłuchałeś mnie. Kiedy poprosiłam, żebyś został, mimo tego że minutę wcześniej byłam niemiła i powiedziałam coś, czego wcale nie myślę – zostałeś i przytuliłeś mnie. I tak trzymałeś mnie, a ja czułam jak schodzi ze mnie powietrze.
Cieszę się, że jesteś. Że przyszedłeś. Przez chwilę sprawiłeś, że jest mi trochę mniej źle. Trochę mnie samotnie.
Rano miałam atak paniki. Czuję, że muszę o tym mówić, że może w ten sposób oswoję lęki siedzące w mojej głowie. „Dzień zaczynam od wielkiego kurwa mać”, a kończę go napuszczając wodę do wanny i zanużając w niej głowę. Słucham bicia swojego serca, liczę każde uderzenie. Przez tą chwilę nie czuję się sparaliżowana. Czuję się jakbym mogła wzlecieć ponad siebie. Opuścić siebie. Na chwilę odetchnąć.
Minęło pół roku. Pół roku zanużania głowy co wieczór w wannie pełnej wody. Pół roku. A mam wrażenie, jakby pół życia.
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie...