Dzyń-dzyń

Wczorajsza inauguracja – to było przeżycie. Mówcie, co chcecie, ale kiedy wywołano mnie po odbiór indeksu to o mało co nie zabiłam się idąc te 10 kroków. Uśmiechy, gratulacje, “jesteśmy slawistyczną rodziną i musimy trzymać się razem”. Fajnie było.  No i uwielbiam kampus. Spodobał mi się od momentu, w którym pierwszy raz do niego weszłam z mamą. Miałam wtedy kilka lat, mało kumałam, ale czułam, że tam się inaczej oddycha.

Ogarnęłam, że wiele rzeczy da się załatwić uśmiechem i miłym “dziękuję” lub “proszę”. Pani w sekretariacie przestała być straszna i stała się “Panią Bożeną”, a panie w akademiku też są ok. Jakoś to się wszystko tak ładnie układa…

Jest tylko jeden problem – dalej nie ogarniam przejść podziemnych. Moja warszawska pięta achillesowa. Muszę to ogarnąć, bo bez tego ani rusz.

 

I tak – kooocham tramwaje..<3

11 myśli na temat “Dzyń-dzyń

  1. Przyzwyczaisz się do podziemi, ja też miałam z tym problem na początku studiów, teraz mogłabym chodzić z zamkniętymi oczami:), chociaż bardzo tego nie lubię. Mówilam, że z dziekanatem trzeba dobrze żyć xD… Na akademikach się nieznam, totalnie się ich boję i chyba nie kojarzę, żeby ktoś na moim roku w jakimś mieszkał…

    Co do tramwajów to ja wolałam je zdecydowanie od metra:), ale nie lubię ich bardzo kiedy jest 150 stopni upału, a Warszawie jest taaaaaaaaaaaaaaaak duszno, a w tramwajach taaaaak goraco…

  2. polecam przejście podziemne połączone z tunelami prowadzącymi do metra na skrzyżowaniu Alej Jerozolimskich i Marszałkowskiej, poziom hard, tysiące odnóg, korytarzy i tyle samo wyjść na różne strony świata, wysepki czy ulice, jak już bedziesz sądziła że mniej więcej się pokapowałaś to tam zrób sobie test to się przekonasz że nie. 😀
    http://www.vannzaws.wordpress.com

      1. patelnia? nienawidzę tego towarzystwa co się tam gromadzi i przeszkadza w swobodnym przepływie masy ludzi.

  3. Ja od lat nie ogarnęła przejść pod ziemią… Jakoś gubię się jak nie widzę Słońca (jak widzę to też nie jest aż znowu o wiele lepiej, ale zawsze to coś :)). Na początku mojej warszawskiej kariery byłam święcie przekonana, że w przejściu obok Centralnego to są co najmniej 2, jak nie 3 McDonald’sy :).

    1. Ciesze sie, ze nie jestem osamotniona w tej kwestii. Przy kazdych schodach wychodzilam i ogarnialam gdzie jestem. Zabawnie to musialo wygladac.;D

Dodaj odpowiedź do ina3b Anuluj pisanie odpowiedzi